
Zanim odnalazłaś swoją przystań i zaistniałaś twórczo mieszkałaś w różnych miejscach, w Stanach, w Anglii. Jak te doświadczenia wpłynęły na Twoje życie?
Uważam, że każda podróż, nawet ta najmniejsza i najkrótsza, wywiera wpływ na nasze życie. Czas i lata spędzone w Stanach bardzo wiele mnie nauczyły. To była największa lekcja mojego życia. Mogłabym o tym napisać książkę… Ale to materiał chyba na inny wywiad 🙂 Jeden jak i drugi kraj „utwardził” mnie życiowo. Stanom zawdzięczam całe mnóstwo niezapomnianych przeżyć, rodem z hollywoodzkiego filmu. Tych pozytywnych jak i negatywnych. Natomiast w Anglii poznałam męża i urodziłam tam córkę, co jest niewątpliwie przeżyciem i zmianą nie do przebicia.
Czy ciężko było Ci odnaleźć się w Polsce po powrocie?
Absolutnie! Polska zawsze była w moim sercu i zawsze wiedziałam, że ja tu wrócę i będę mieszkała w drewnianym domku pod lasem 🙂 Jestem wielką lokalną patriotką. Pochodzę z przepięknej Kotliny Kłodzkiej, otoczonej z każdej strony górami – z jednego okna mam widok na Masyw Śnieżnika a z drugiego na Góry Bystrzyckie. No i jak tu nie wrócić?? 🙂 Oczywiście w Stanach spędziłam piękne chwile, to był czas dla mnie, który był bardzo mi potrzebny, jednak przyszedł moment, w którym poczułam, że już więcej tego nie potrzebuję, że to czas na powrót. Zachwycałam się wszystkim w Polsce. Tak bardzo brakowało mi małych, lokalnych sklepików np. z warzywami, w których to możesz, kupując marchewkę na zupę, porozmawiać z Panią „Krysią” o życiu 🙂 To takie banalne i prozaiczne rzeczy, a ich najbardziej mi brakowało. Jedyne co od początku nie mogłam zrozumieć, to brak wymiany uśmiechów na ulicy między ludźmi, między sobą. Stany zakorzeniły we mnie ten uśmiech i ciągłe „Hi, how are you?” 🙂 Ale nie przejmowałam się tym. Uśmiechałam się i nadal uśmiecham się do nieznajomych. Mimo, że czasem postrzegana zapewne jestem jak wariatka 🙂
Jak długo zajęło Ci „zmaterializowanie” marzeń? Jak mówi wielu ludzi zajmujących się różnymi formami sztuki potrzeba jej tworzenia nie pojawia się nagle to drzemie w nich od dzieciństwa. Czy w Twoim przypadku też tak było?
W dzieciństwie miałam wiele marzeń, ale nigdy nie były to marzenia o byciu aktorką. Największym moim marzeniem z dzieciństwa było zostać detektywem albo policjantką. Marzenie o Teatrze pojawiło się w liceum. Jednak to nie było „łatwe” marzenie… TEATR. Nie wierze, że mogę to słowo wypowiadać z radością. Jeszcze kilka lat temu, nie wywoływało u mnie tyle szczęścia. Odczuwałam zawód i smutek z powodu niespełnionego marzenia, zagrzebanego dawno w czeluściach serca, w szufladzie pod nazwą: ZAPOMNIJ, JUŻ ZA PÓŹNO. Wszystko zmieniło się 3 lata temu, kiedy to niewinne ogłoszenie Pauliny Kajdanowicz o naborze do grupy teatralnej zmieniło moje życie. TAK, zmieniło życie. Z pełną świadomością i odpowiedzialnością to stwierdzam. W najpiękniejszych snach nie wyśniło mi się, że jeszcze stanę na deskach Teatru. To dzięki Paulinie zrozumiałam, że NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO. Pamiętam, jeszcze właśnie w liceum, jak wieczorami leżąc w łóżku, wyobrażałam sobie siebie stojącą na wielkiej skrzypiącej, drewnianej scenie, z wielkimi zamszowymi kurtynami, to była prawdziwa magia, którą nic nie potrafiło zastąpić w moim dalszym życiu. Wielokrotnie występowałam na szkolnych przedstawieniach, pisałam do nich scenariusze, jednak mówiąc głośno o swoim marzeniu, skrupulatnie zostawały podcinane mi skrzydła przez nauczycieli: „Sowiakowa, Ty aktorko ze spalonego Teatru!” No tak, w sumie „mają rację”… Aktorka… Co to za zawód? „Trzeba” myśleć realnie. Ja? Dziewczyna z małej wioski aktorką? Odechciewało się wszystkiego.
Jednak los bywa bardzo przewrotny. Teatr w tym momencie wypełnia niemal 80% mojego życia. Przekraczając jego próg nie istnieje dla mnie nic innego. Nie ma świata zewnętrznego, nie ma problemów. Jest tylko Teatr. Już sam zapach sali widowiskowej działa na mnie jak najlepszy antydepresant 🙂
W Teatrze realizuje się na wielu polach. Nie tylko aktorskim. Paulina zaufała mi i dała szansę spróbować swoich sił jako scenarzystka i jako jej pomoc reżyserska. Przepadłam w tych „rolach”. Praca z młodzieżą jest nie do opisania. To jest trochę jak misja. Patrząc jak się rozwijają na różnych polach artystycznych, jak wyrastają im skrzydła, widzę w nich siebie sprzed wielu lat. Jednak mnie te skrzydła zostały obcięte. Wzruszam się patrząc ile radości dają im próby, spektakle, spotkania i działania z rówieśnikami. Kocham to. W tym momencie nie wyobrażam sobie już życia bez Teatru i mam nadzieję, że nie będę musiała sobie tego wyobrażać.
Czy zgadzasz się z powiedzeniem, że aktorstwo to nic innego jak umiejętność zapamiętywania w sobie pewnych stanów i zdarzeń i odtwarzanie ich na scenie?
Tak, ale również umiejętność wczuwania się w człowieka, empatia. To bardzo wiele daje. W końcu moja empatia na coś mi się przydała 🙂 Jednak uważam, że każdy aktor jest inny. Każdy ma inny a przede wszystkim SWÓJ sposób na bycie aktorem i na wcielanie się w rolę, nie ma jednej reguły i jednego sposobu. Tak samo jest z tremą przed spektaklem. Każdy ma kompletnie inne sposoby na nią. Ja na przykład nie mam żadnego, hahaha. Po prostu daję jej chwilkę, no bo w końcu musi być ta trema, jestem w tym stanie, odczuwam ją na każdym poziomie, a po chwili pozwalam jej odejść, ta chwila to takie 5 min. na scenie jeszcze, później to już z górki.
Paulina jest matką-założycielka Teatru RAZY DWA, ale to Wy występujący razem z Nią na scenie i poza sceną tworzycie wspólnie teatr. Jak wygląda Wasza praca?
Paulina Kajdanowicz, inicjatorka, aktorka i reżyserka Teatru RAZY DWA, chyba nie zdaje sobie sprawy co nawyrabiała tworząc to miejsce heheheh.
Jesteśmy tutaj jak jedna wielka rodzina, jak paczka przyjaciół, która odnalazła swoje miejsce, odnalazła zrozumienie i możliwość spełniania się artystycznie. Każdy ma szanse na napisanie scenariusza, każdy ma szanse na realizację swoich artystycznych pomysłów, czasem i tych najbardziej szalonych. Dlatego tak bardzo ludzie kochają przychodzić na nasze spektakle. Bo tworzymy je sami, wszystkie spektakle są autorskie. Paulina nigdy nie sięga po gotowe scenariusze. Większość scenariuszy powstała tak zwaną metodą verbatim – czyli na podstawie rozmów z ludźmi, wywiadów. Także wszystko co na scenie to nasze i Wasze prawdziwe życie.
Natomiast za parę lat światło dzienne ujrzy praca doktorancka Pauliny, która będzie sporym wkładem do badań naukowych odnoszących się głównie do teatru partycypacyjnego, społecznego, autorskiego, angażującego, pedagogiki teatru oraz animacji kultury z wykorzystaniem narzędzi teatralnych. Nasz teatr stosuje nowe metody działania, które jak się okazuje, są warte przebadania i opisania w świecie naukowym. Paulina będzie badać edukacyjny fenomen RAZY DWA, a także zmianę społeczną, która wytwarza się w nas, w aktorach, poprzez udział w społecznym i partycypacyjnym teatrze.
Wspomnieliśmy, że nie ograniczasz się tylko do występów scenicznych jako aktorka ale także jesteś współautorką scenariuszy i reżyserką. Która z tych ról daje Ci najwięcej satysfakcji? Z której nigdy byś nie zrezygnowała, gdybyś musiała wybrać?
Mam nadzieję, że nie będę nigdy musiała dokonywać takich wyborów, ale zdecydowanie nigdy nie zrezygnowałabym ze stania na scenie, z aktorstwa.
„Wieczór z miłością” to Twoje najnowsze przedsięwzięcie z Teatrem Razy Dwa. Współtworząc scenariusz wykorzystałaś wiersze współczesnych poetów, w tym Janusza Klisia tworzącego w Chicago. Nie myślałaś o tym, aby także sięgnąć po pióro, a może raczej powinniśmy zapytać zasiąść przed klawiaturą komputera?
Teatr RAZY DWA to nie tylko Teatr. To miejsce, które zrzesza niesamowicie zdolnych ludzi. Na tak różnych polach, czy to pisarskim czy scenicznym czy recytatorskim, jak i graficznym, malarskim, fotograficznym etc. Tworzymy Teatr partycypacyjny. A czym jest Teatr partycypacyjny? Teatrem łączącym lokalną społeczność ludzi z różnych środowisk w różnym wieku, na innych pozycjach społecznych, różnych a zarazem pięknych światów. Teatrem, który może nie składa się z wykwalifikowanych aktorów, jednak ludzi pełnych scenicznych pasji i pomysłów. To sceniczne połączenie przemieniło się w tak piękną i wzruszającą energię, którą stworzyliśmy podczas „Wieczoru z Miłością”, był to niezwykły performance, pełen emocji. Daliśmy szansę lokalnym poetom, aby ich wiersze w końcu usłyszał „świat”, aby ich pisanie nie było tylko pisaniem „do szuflady”. Za nami kolejne teatralne widowisko „Wieczór dla Kobiet”. 8 marca scenę przejęli mężczyźni, zarówno jako aktorzy jak i poeci. Jednym z głównych poetyckich bohaterów będzie ponownie Pan Janusz Kliś.
A wracając do pytania, czy chciałabym sięgnąć po pióro? Odpowiem tak : „ Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia”. 🙂
Teart RAZY DWA na Facebooku: https://www.facebook.com/razydwa.teatr
Instagram: @razydwa.teatr
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.