Już jako młody warszawski licealista jasno określił swój cel – studia za granicą. Nie mając dostępu do żadnych wzorców, postanowił samodzielnie pokonać wszystkie przeszkody, które pojawiły się na jego drodze. Od tłumaczenia lekcji matematyki i fizyki na angielski, poprzez realizację własnych projektów naukowych, aż po zdobycie miejsc na prestiżowych uczelniach takich jak University of Manchester, UC Berkeley czy MIT. Mateusz Czajka opowiedział nam, jak krok po kroku realizował swoje marzenia. To historia o determinacji, pasji do nauki i odwadze, by wyruszyć w nieznane. Poznajcie Mateusza i jego historię…
Już jako młody warszawski licealista jasno określiłeś swój cel – studia za granicą. Jakie kroki podjąłeś, żeby zrealizować swój plan studiowania za granicą?
Uczyłem się w jednym z państwowych liceów i nie znałem nikogo, kto miałby doświadczenie z aplikacją na studia za granicą, ale wiedziałem, że na pewno będzie mi potrzebna znajomość akademickiego angielskiego, dlatego już w liceum zacząłem tłumaczyć podczas lekcji wszystkie zagadnienia, które napotkałem na matematyce i fizyce na język angielski. W internecie znalazłem informacje o procesach składania aplikacji na studia za granicą. Znalazłem również stronę internetową brilliant.org, która oferowała kursy z różnych dziedzin w języku angielskim, gdzie dodatkowo uczyłem się przedmiotów ścisłych.
W liceum byłem bardzo zainteresowany technologiami odnawialnych źródeł energii i stworzyłem projekty “Solar Youth” i “The Varsovian Self-Sustainable E-Scooter”, które zostały nagrodzone grantem “Ochota na Naukę” przez Uniwersytet Warszawski oraz dofinansowaniem od miasta stołecznego Warszawy.
W ramach “Solar Youth” prowadziłem warsztaty o energii słonecznej, gdzie skonstruowałem wraz z moją drużyną dwa urządzenia: słoneczny skupiacz do robienia herbaty oraz ładowarkę do telefonu na panele słoneczne.
Zainspirowany wyzwaniem ładowania e-hulajnóg do wynajęcia, które pojawiły się w Warszawie, zbudowałem elektryczną hulajnogę, która mogła być ładowana z wkomponowanych w nią paneli słonecznych.
Poza projektami, skupiałem się na tym, żeby dobrze rozumieć fizykę, w czym pomogły mi słynne wykłady Feynmana z fizyki oraz “Podstawy Fizyki” autorstwa Resnicka i Hallidaya. Całą moją pracę w liceum zawarłem w eseju jakiego wymagano przy składaniu aplikacji na brytyjskie uczelnie, co zaowocowało, między innymi, ofertą od University of Manchester, który niejednokrotnie przodował w rankingach jako najlepszy w Europie jeżeli chodzi o kierunek fizyka.
Jak zareagowała Twoja rodzina i znajomi na Twoją decyzję o wyjeździe na studia za granicę?
Moja mama mnie wspierała w tej decyzji, mimo tego, że wydawało jej się wtedy, że kierunek fizyka to trochę tak jak plastyka – nie wiedziała jak to mogło się przełożyć na mój przyszły zawód, poza zostaniem nauczycielem. Dopiero niedawno mi to powiedziała, jak już poznałem ją ze światem Doliny Krzemowej i możliwościami, które to miejsce oferuje ludziom takim jak ja.
Przyjaciele nic nie wiedzieli, dopóki oficjalnie nie zaakceptowałem oferty z University of Manchester. Z jednej strony bardzo cieszyli się, że pojadę spełniać marzenia, a z drugiej martwili się, że nie będziemy mogli spędzać czasu razem. W trakcie moich studiów odwiedzili mnie najpierw w Manchesterze, a potem udało nam się też zorganizować wycieczkę do Kalifornii. Nasza przyjaźń przetrwała próbę czasu i wzbogaciła się o wspomnienia z nowych miejsc.
Skąd się wzięło zainteresowanie właśnie fizyką, która nie jest ulubionym przedmiotem uczniów?
Stosunkowo wcześnie zrozumiałem, że w moim życiu chcę pomóc ludzkości i poprawić jakość życia ludzi na świecie poprzez wynajdowanie nowych technologii. Na wczesnym etapie nauki w szkole jeszcze nie wiedziałem jak wygląda taka ścieżka wynalazcy. Z czasem zrozumiałem, że przede wszystkim, muszę bardzo dobrze rozumieć jak działa świat, żeby móc użyć tej wiedzy do tworzenia nowych rzeczy. Dlatego już w podstawówce i gimnazjum przykładałem szczególną uwagę do nauk przyrodniczych, a w szczególności do fizyki. Z czasem zrozumiałem, że zazwyczaj to fizyk swoim odkryciem początkuje przełom w technologii. Wiedziałem też, że na szeroko określonym zachodzie fizycy są potrzebni do pracy nad nowymi technologiami. Stąd też postanowiłem, że dobrym fundamentem do wszystkich technologii, nad którymi będę kiedykolwiek pracować będzie stopień z fizyki.
Chciałem trafić w miejsce, które nie stłumi mojej ciekawości i zapału poprzez „wypalenie się” na studiach, na które skarżyli się moi znajomi na polskich uczelniach. Wiedziałem, że na zachodzie mogę liczyć na większą uwagę ze strony profesorów, lepsze warunki rozwoju oraz większe możliwości po studiach.
Na studiach dowiedziałem się jakie nowe technologie są teraz na celowniku światowych laboratoriów i firm technologicznych. Poprzez moje doświadczenie z Berkeley zrozumiałem jak wiele potencjału jest w tworzeniu technologii w nanoskali, o którym również mówił mój idol – Richard Feynman, kwitując potencjał nanotechnologii słowami “There’s plenty of room at the bottom”.
Najpierw trafiłeś na uczelnię University of Manchester a później do Stanów na University of California, Berkeley. Gdzie studiuje się łatwiej?
O wiele łatwiej i szybciej rozwijałem się na UC Berkeley. Uczelnia ta oferuje wiele programów, w których studenci już od pierwszego roku mogą prowadzić samodzielne badania pod nadzorem profesora. Dostałem się do grupy badawczej dr. Waqas Khalid’a w ramach programu Undergraduate Research Apprentice Program (URAP), gdzie pracowałem nad nanourządzeniami opartymi na nanorurkach węglowych. Pracowałem w Lawrence Berkeley National Laboratories, California Institute for Quantitative Biosciences oraz współpracowałem z NASA i wieloma innymi instytucjami.
Miałem również większą swobodę wyboru przedmiotów, a wiedzę z zajęć bezpośrednio wykorzystywałem w moich badaniach. Europejskie uczelnie niestety nie wpuszczają studentów do laboratoriów na tym poziomie studiów, co było jednym z czynników, dla których aplikowałem na studia w Kalifornii.
Spotkałem świetnych profesorów zarówno w Berkeley jak i w Manchesterze. Moim wykładowcą relatywistyki był słynny brytyjski fizyk prof. Brian Cox, znany z wystąpień w programie “The Wonders of the Universe” na kanale BBC. Jednym z moich wykładowców na UC Berkeley był również Jack McCauley, wynalazca Oculusa, Guitar Hero i właściciel licznych patentów, który zaoferował mi możliwość pracy z nim po studiach. Miałem również okazję mieć zajęcia z Alexem Filippenko, który był jednym z odkrywców “ciemnej energii” we wszechświecie, co było uhonorowane nagrodą Nobla z fizyki w 2011 roku. Poza nimi, uczyło mnie wiele “legend” w swoich dziedzinach, takich jak prof. Ali Javey czy prof. Michael Crommie.
Profesorzy fizyki na Berkeley wybierali nieco mniejszy zakres materiału i skupiali się na dogłębniejszym tłumaczeniu zagadnień, co bardzo odpowiadało mojemu sposobowi uczenia się, w którym skupiałem się na dokładnym zrozumieniu tematów. W efekcie na Berkeley miałem cztery przedmioty na semestr, a w Manchesterze sześć przedmiotów objętych tokiem studiów i nauczania. Mimo, że miałem większą presję akademicką w Manchesterze, pracowałem więcej na Berkeley. Jednak ciężko to nazwać “pracą”, ponieważ bardzo lubiłem moje intensywne życie w Kalifornii. Rano miałem wykłady i warsztaty, podczas których chłonąłem wszystko, bo profesorzy tłumaczyli wszystko dokładnie i w przystępny sposób. Po zajęciach pracowałem nad moimi projektami lub badaniami, a wieczorami chodziłem do laboratorium badać nanourządzenia z węglowych nanorurek.
W każdym tygodniu coś się działo na uczelni – czy to mecz drużyny futbolowej uniwersytetu, który był całodniowym świętem, czy to obchody “Cal day”, czy mnóstwo innych wydarzeń, które przeplatały moje studenckie życie. Te wszystkie rzeczy, wraz z dużą dawką kalifornijskiego słońca i uśmiechniętymi ludźmi wokół stworzyły środowisko, w którym rozwijałem się na Berkeley szybciej i łatwiej niż w Manchesterze.
Jakie największe wyzwania napotkałeś podczas swojej edukacji za granicą?
Pierwszym wyzwaniem były różnice programowe między systemem polskim a angielskim. Zaczynając studia z fizyki Anglicy biegle posługują się wielowymiarowym rachunkiem różniczkowym, liczbami zespolonymi i wieloma innymi zagadnieniami z matematyki, których oni uczyli się w szkole już od 15 roku życia, a których nie uczą w polskich szkołach. Dużo pracowałem na pierwszym roku, żeby nadrobić te różnice i udało mi się osiągnąć jeden z najlepszych wyników z egzaminów końcowych z matematyki na roku, wykazując się lepiej niż większość Brytyjczyków.
Kolejnym wyzwaniem, które napotkałem było nauczenie się organizacji życia w różnych krajach, co wynikało z innej kultury, zwyczajów, innego systemu prawnego, bankowego, medycznego i administracji publicznej. Przykładowo, żeby kupić kartę telefoniczną musiałem odwiedzić prawie wszystkich operatorów w Berkeley, żeby znaleźć kartę SIM, która by zadziałała w europejskim telefonie. Te doświadczenia sprawiły, że nabrałem biegłości i pewności siebie w radzeniu sobie w nowych okolicznościach. Dzięki temu jestem pewny, że poradziłbym sobie żyjąc w dowolnym kraju na świecie i bez problemu odnalazłbym się tam a stosowanie się do nowych zasad nie sprawiało by mi problemów.
Trzecim wyzwaniem było zorganizowanie funduszy na studia. Dostałem się do Anglii jeszcze przed Brexitem, więc przysługiwał mi ich bardzo korzystny kredyt studencki na pokrycie czesnego. Udało mi się tam opłacić mieszkanie i koszty życia z pracy korepetytora i pomocy mamy.
W Kalifornii zdobyłem stypendium na życie na studiach, a amerykańskie czesne pokryła mi uczelnia. Koszty życia na Zachodnim Wybrzeżu są bardzo wysokie, więc studenci często decydują się dzielić pokoje z innymi studentami, żeby obniżyć koszty życia. Ja sam mieszkałem w Berkeley w salonie oddzielonym kotarą od reszty domu, dzieląc go z kolegą ze studiów. Żartowaliśmy z mamą, że żyję jak Harry Potter, bo moje łóżko stało pod schodami. W moim życiu pojawiały się różne problemy, które czasem nawet stawiały mnie przed perspektywą zostania bezdomnym. Musiałem ryzykować i stawiać wszystko na jedną kartę nie wiedząc co mnie czeka, ale żadna z tych rzeczy nie powstrzymała mnie przed dążeniem do mojego celu. Po moim pierwszym roku w Berkeley moje prace nad nowymi technologiami w ekosystemie Doliny Krzemowej przyniosły mi fundusze, które pozwoliły mi się utrzymać przez resztę mojego czasu w Kalifornii.
Jakie rady dałbyś młodym ludziom w Polsce, którzy marzą o studiowaniu za granicą?
Zaufajcie sobie samym w tej drodze i nie poddawajcie się. Studia za granicą to jeden wielki krok w nieznane, ale tysiące ludzi na świecie każdego roku robią ten krok i dają sobie radę. Spotykam wiele osób, które błędnie bardzo wcześnie skreślają ten pomysł z przekonaniem, że ich nie stać na takie studia albo że nie dadzą sobie rady. Niezależnie od sytuacji finansowej, jest wiele rozwiązań na studiowanie za granicą. Ja sam zaczynałem od zera, z niczym oprócz marzeń. Najlepsze amerykańskie uczelnie oferują aplikantom tak zwany “need-blind” – czyli gwarantują pokrycie kosztów czesnego i życia na miejscu. Na innych europejskich i amerykańskich uczelniach studenci godzą pracę na pół etatu ze studiami i niezależnie się utrzymują. Do tego jest wiele różnych stypendiów, które ułatwiają finansowanie i pokrywając nawet całość kosztów. Każdy może znaleźć swoją drogę do utrzymania się na studiach, a różne ścieżki wymagają różnego rodzaju kompromisów. Jestem przekonany, że studia za granicą są w zasięgu możliwości większości uczniów ze szkół państwowych w Polsce, bez matury międzynarodowej (ja sam również zdawałem polską maturę!).
Naprawdę ciężko podsumować w krótkiej wypowiedzi ile dobrego wniosły zagraniczne studia w moim życiu. Nigdy nie podejrzewałbym, że po tych czterech latach studiów będę znał od wewnątrz start-upowy ekosystem Doliny Krzemowej i sam będę pracować tu nad licznymi technologiami. Poznałem światowej klasy naukowców, którzy dokonali przełomów w nauce i są laureatami wielu nagród, w tym nagrody Nobla. Poznałem kultury z całego świata, nauczyłem się nowych języków i rozwinąłem mój hiszpański. Poznałem wspaniałych ludzi z różnych środowisk, z którymi zbudowałem przyjaźnie na lata. W tym miejscu również muszę powiedzieć o moim przyjacielu i mentorze, dr. Waqasie Khalid, który był niejednokrotnie moim aniołem stróżem i któremu bardzo dużo zawdzięczam.
Patrzę w przyszłość z ekscytacją, pewnością siebie oraz niecierpliwością, oczekując co przyniosą moje następne lata podczas doktoratu na MIT. Na pewno nie rozwinąłbym się aż tak i nie nabrałbym takiej perspektywy jak teraz, gdybym nie wyjechał z Polski na studia. Dlatego podkreślam, że to jest jedna z najlepszych rzeczy, na które można się w życiu się zdecydować.
Na University of California, Berkeley współpracowałeś z najlepszymi specjalistami i naukowcami. Miałeś okazję poznać osoby z komitetu noblowskiego, działałeś przy projekcie z NASA, a na co dzień praktykowałeś w jednym z najbardziej znanych laboratoriów na świecie – Lawrence Berkeley National Laboratiory, a masz dopiero 23 lata! Zaczynasz właśnie studia doktoranckie na Massachusetts Institute of Technology, wygląda, że jesteś bardzo ukierunkowany, ale może miewasz chwile zwątpienia?
Nigdy nie miałem pewności, że wszystko się uda. Po prostu z czasem przyzwyczaiłem się do tego zwątpienia, bo rozumiałem, że to wszystko co mogłem zrobić w danym momencie. Zawsze byłem pionierem mojego życia i nikt z mojej rodziny czy ze znajomych nie studiował za granicą, nie żył w Anglii ani w Stanach ani nie miał doświadczenia, żeby mi doradzić co zrobić, żeby się udało. Budowałem moją pewność siebie przez lata, rozumiejąc coraz lepiej, co mogę kontrolować, a czego nie.
W liceum nie rozumiałem dlaczego wszyscy w mojej klasie tak szybko sobie radzili z uczeniem się fizyki i robieniem zadań oraz dlaczego mi zajmowało tak długo żeby te wszystkie wzory wyprowadzić i zrozumieć.
Mimo tego zwątpienia w moje możliwości, nie poddałem się i uczyłem się wolniej, próbując wszystko zrozumieć „od fundamentów”. Dopiero z czasem zrozumiałem, że tak naprawdę nauka skierowana na “głębokie zrozumienie” była dla mnie najlepsza i że właśnie ona doprowadziła mnie do zdobycia 16 miejsca w ogólnopolskim konkursie fizyki politechniki warszawskiej, do moich sukcesów na studiach i do dostania się na doktorat na MIT.
Jakie są Twoje plany na przyszłość po ukończeniu doktoratu? Czy planujesz wrócić do Polski, czy może rozważasz pozostanie w Stanach Zjednoczonych?
Jestem w miejscu, które jest bardzo dynamiczne i oferuje niezliczone możliwości, dlatego nie mogę dokładnie określić czym będę się zajmować po doktoracie, ale wiem, że w Polsce nie mógłbym spełniać moich marzeń o rozwijaniu nowych technologii. Stany Zjednoczone stawiają za priorytet utrzymanie prowadzenia w światowym wyścigu technologicznym i mają świetny ekosystem, który pozwala łączyć ludzi aspirujących do przyczynienia się do rozwoju nowych technologii ze środkami i warunkami potrzebnymi, żeby to osiągnąć. Polska nie skupia się na stworzeniu takiego środowiska i nie inwestuje w tym kierunku. Wręcz przeciwnie, Polacy próbują odkrywać wbrew systemowi, ale nawet, jak już to się uda, to nie mają żadnego wsparcia od rządu czy polskiego kapitału. Tak też było z polską rewolucyjną technologią wytwarzania czystych kryształów azotku galu, która musiała zostać w całości sprzedana za granicę z powodu braku zainteresowania inwestycją ze strony polskiego rządu i inwestorów. Jednym z tematów, które dzisiaj mogę podjąć na moim doktoracie na MIT są właśnie tranzystory z azotku galu, które miały szansę być kawałkiem polskiej gospodarki. Dlatego też chcę moją karierę wiązać z USA. Zamierzam jednak często odwiedzać bliskie mi osoby w Polsce.
Bardzo dziękujemy za poświęcony czas i podzielenie się swoją inspirującą historią. Twoja determinacja, pasja do nauki i odwaga w realizacji marzeń są imponujące i z pewnością będą motywacją dla wielu młodych ludzi, którzy pragną pójść podobną drogą. Życzymy dalszych sukcesów na MIT oraz w przyszłej karierze naukowej i technologicznej. Niech każde kolejne wyzwanie przynosi nowe, ekscytujące możliwości, a Twoja praca nieustannie przyczynia się do tworzenia przełomowych technologii zmieniających świat. Powodzenia w dalszej podróży!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.