
Już 22 lutego (sobota) o godzinie 16:00 zapraszamy serdecznie do Fundacji Kościuszkowskiej na wyjątkowe wydarzenie literackie – spotkanie autorskie z Zuzanną Marcinkowską-Golec
Zuzanna Marcinkowska – Golec urodziła się w Tarnowie. Studiowała romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i New York University oraz iberystykę w Lehman College, CUNY. Brała też udział w specjalistycznych spotkaniach i kursach we Francji, m. i. na uniwersytecie Toulouse – Mirail i Sorbonne Nouvelle w Paryżu. Mieszka w Yonkers, NY.
Wiem, że jesteś́ tłumaczką języka francuskiego i pedagogiem. Jakiego rodzaju teksty tłumaczyłaś́?
Pracowałam jako tłumaczka francuskiej agencji adopcyjnej, która od roku 1981 do roku 2016 adoptowała polskie dzieci do rodzin francuskich. Głównie były to dzieci z rodzin patologicznych, mających niewielkie szanse na adopcję w Polsce. Moja rola polegała na tłumaczeniu sprawozdań z wizyt rodzin francuskich, które już te dzieci adoptowały. Prawo wymaga, aby po adopcji dziecka do Francji odbyły się trzy wizyty przedstawicieli agencji adopcyjnej, sprawdzające jak przebiega proces adaptacji dziecka, jego rodziców i otoczenia.
A co było inspiracją do napisania książki Wielkie schody?
Choć jest to biografia dwojga „zwykłych ludzi”, opowieść o mojej matce i ojcu, to odnajdują się w niej losy wielu Polaków tamtego czasu. W pewnym sensie są to postacie typu „everyman” wieku dwudziestego, w szerokości geograficznej Europy Środkowej. To także książka o pamięci. Pamięć nie tylko przechowuje, ale i stwarza to, co było. Jestem zafascynowana pamięcią i tym, jak ona żyje w naszej świadomości. A żyje tak, że często płynie pewien dyktat myśli, które kiedyś trzeba przełożyć na papier, żeby je wyzwolić i żeby się od nich uwolnić. I stąd ta książka.
Z wykształcenia jesteś romanistką i iberystyką. To skąd pomysł na przyjazd i życie w Stanach Zjednoczonych?
Przyjazd do Stanów w roku 1987 to przyjazd do narzeczonego, który robił wtedy doktorat z matematyki w Dallas. A reszta to już historia. Nigdy nie chciałam emigrować do Ameryki. Ani do Francji czy Hiszpanii, gdzie mieszkałam i studiowałam. A jednak…
Czy praca w szkole i prowadzenie teatru uczniowskiego w Polskiej Szkole Dokształcającej w Yonkers były dla Ciebie dużym wyzwaniem?
ZMG: Praca w polskiej szkole była dla mnie okazją do wymyślania ciekawych zajęć i lekcji dla młodzieży. Bo każda lekcja, ta naprawdę dobra, ma coś z teatru: nigdy nie wiadomo, czy się powiedzie, jak zareaguje młodzież na pomysł, i jakie wytworzą się „prądy” podczas zajęć.
A jak wygląda Twój zwykły dzień teraz? Czy myślisz o kolejnych książkach? A może zaczęłaś już pisać coś nowego?
Moje dni są bardzo zwykłe: zanim pójdę do pracy czytam i piszę. Uczę w gimnazjum i w liceum. Nigdy się nie nudzę, uważam, że takie przeskoki jak lekcja z dziećmi 10, 12 letnimi – śpiewanie piosenek, gry i zabawy, a później zaraz z młodzieżą w ostatniej klasie, tą, która już dość dobrze mówi po francusku, i omawianie na przykład AI w ich życiu, to wielka frajda! Jeśli chodzi o pisanie, to mam już opracowany zbiór opowiadań, do których dodaję parę nowe. Planuję napisać ich jeszcze tylko dwa, żeby już zamknąć całość.
Czy oprócz tematów literackich masz jeszcze jakieś inne hobby? Pasje?
ZMG: Moja pasja to chodzenie po górach, hodowanie roślin w domu i w ogrodzie, przyroda, podróże, opera i muzyka poważna, szczególnie dawna. Ale tak naprawdę pasjonują mnie ludzie. Lubię ich obserwować. Odgadywać lub wymyślać, jacy są i dlaczego – z całą do nich życzliwością na jaką mnie stać.
Życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń i bardzo dziękuję za rozmowę.
I ja dziękuję.
Rozmawiała: Ella Wojczak
PTI Polish Theatre Institute in the USA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.