
Wielu kibiców i obserwatorów miało ogromną nadzieję, iż Rafa jakoś upora się z męczącymi go kontuzjami i jeszcze raz wyjdzie na kort Phillippe Chatrier w Paryżu. A dla tych, co potrafią marzyć bez granic, Rafa jeszcze raz (po raz już 15.) wygrałby turniej, który tak naprawdę powinien zostać nazwany jego imieniem, Roland Garros. I dopiero wtedy zakończyłby swoją karierę.
Ale podobnie, jak jego wielcy rywale, Roger Federer i Andy Murray, Rafael Nadal uległ kontuzjom. I nawet jego występ w Pucharze Davisa stoi pod znakiem zapytania. “Psychicznie jestem gotowy wyjść na kort i walczyć. Ale jeśli nie będę w stanie sprostać fizycznie trudom meczu, to sam dam znać, że nie jestem w stanie reprezentować swojego kraju”. A więc nawet i tego nie możemy być pewni.
Od dłuższego już czasu w mediach, co chwila pojawiają się artykuły podsumowujące jego karierę. Ile turniejów wygrał, ile turniejów wielkiego szlema, oczywiście ile razy triumfował na paryskich kortach imienia Rolanda Garrosa, jak długo był numerem jeden na świecie, no i oczywiście czy to on, czy Roger Federer (a może Nowak Djokovic) uznani zostaną najlepszym tenisistą wszechczasów.
A ja myślę o tym czego u Nadala nie widziałem. Nigdy nie widziałem, aby rzucał po korcie rakietą (lub próbował ją zniszczyć), nigdy nie obrażał innych zawodników, trenerów ani dzieci do podawania piłek. Tak, czasem kłócił się z sędziami, ale jakoś tak po obejrzeniu powtórek, wszyscy przyznawali właśnie jemu rację, mimo nieprawdopodobnej popularności, bycia u szczytu sławy i także bycia uwielbianym przez tłumy (nawet zagorzali kibice Rogera Federera uznawali wielkość Nadala). Ale widziałem też i jego skromność. Kiedy w jednym z turniejów w nagrodę otrzymał nowiutkiego kabrioleta, z młodzieńczą werwą wskoczył do samochodu gotowy go wypróbować. Jego wujek Tony Nadal (który był jego trenerem) pokazał mu, że może przejechać kilkanaście metrów, a następnie, żeby oddał kluczyki do samochodu, bo na takie auto jeszcze za wcześnie. Nadal posłusznie wysiadł, oddał kulczyki a następnie z pokorą przyjął “prezent” od wujka w postaci nowego samochodu KIA, którym poruszał się będąc w domu. Na drogie auta czas przyszedł znacznie później.
Fotografując tenis miałem okazję być na korcie, kiedy Nadal zwyciężył w dziewięciu spośród 14 paryskich turniejów. Ale nie to pozostanie w mojej pamięci jako wspomnienie po nieprawdopodobnej karierze jednego z najlepszych w historii białego sportu. Zawsze będę pamiętać jak podczas turnieju w Toronto, po skończonym meczu, Nadal przechodził wśród tłumu do szatni. Jednym z kibiców, któremu nie udało się zwrócić uwagi i dostać chociażby autograf był bardzo młody chłopak, przykuty do wózka inwalidzkiego. Widać było, że jego choroba jest niezwykle poważna, i że oglądanie tenisa sprawiało mu jednak jakąś radość. Zaraz po Nadalu przechodził dyrektor turnieju. Młody kibic zapytał wówczas: A kiedy Nadal będzie znowu tędy przechodził? Dyrektor odparł: Wiesz, dopiero co skończył, więc na pewno fizjoterapia, prysznic, jakiś posiłek, konferencja prasowa, więc może tak za około 4 godziny. Chłopak wyraźnie ucieszony, że będzie miał ponownie szansę zobaczyć swojego idola odparł: Dobrze to ja będę czekał. Dyrektor turnieju, kiedy zobaczył Nadala w szatni opowiedział mu tę historię. I ku zaskoczeniu wszystkich Nadal odparł: Postaraj się, aby ten chłopak mógł się teraz dostać do mojej szatni. Chciałbym się z nim spotkać. A potem nastąpiło 30-45 minut spotkania jak z bajki. Nadal rozmawiał ze swoim fanem, robili sobie wspólne zdjęcia, pokazał mu swoją szatnię, gdzie przygotowuje się do swoich meczów, podarował mu swoją rakietę i koszulkę. I ani razu nie spojrzał na zegarek, ani nie sprawiał wrażenia, że może jest zmęczony po meczu. Trudno chyba słowami opisać radość młodego kibica. Może tylko ogromna radość z samego istnienia i to w takim momencie może w zbliżeniu oddać, to co działo się tego dnia w szatni na stadionie Rogersa w Toronto. I takim go zapamiętam. Wielkiego sportowca, który troszczył się o innych i o to co jest dla innych ważne.
I jeszcze jeden moment, kiedy płakał razem z Rogerem Federerem, gdy to ten drugi (również z powodu kontuzji) kończył swoją karierę. Dwóch wielkich rywali, którzy zmienili tenis i jego postrzeganie, ale i dwóch wielkich przyjaciół, siedzieli razem na ławce i trzymając się za ręce, jakby chcieli dodać sobie otuchy razem płakali.
Dwóch wielkich tenisistów, ale jeszcze większego formatu ludzi.
Zawsze byłem fanem Federera (mamy urodziny tego samego dnia), ale Rafael Nadal pozostanie w mojej pamięci znacznie bardziej jako wielki i dobry człowiek… bo taki był i pozostanie. I wielu z nas będzie za nim bardzo tęsknić.
-Piotr Figura
Czytaj również:
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.