Adam Kalinowski to wokalista i gitarzysta o charakterystycznym rockowym głosie. Uczestnik polskiej sceny muzycznej, który zdobył II miejsce w XI edycji „The Voice of Poland” w 2020 roku oraz V miejsce w edycji „Idola” w 2017 roku.
Zasłynął z niezwykłego koncertu, który odbył się w oknie jego mieszkania w gdańskim Wrzeszczu na początku pandemii. Nagranie wideo z tego oryginalnego wydarzenia muzycznego szybko stało się sensacją w Internecie oraz mediach ogólnopolskich.
W latach 2017 – 2021 był wokalistą zespołu BLACK JEANS. Oprócz oryginalnych kompozycji, znany jest także z wykonywania utworów swoich muzycznych idoli po angielsku w cyklu „Ale po angielsku”. Oto co powiedział nam o sobie Adam Kalinowski.
Czy udział w tzw. talent show jest przepustką do sławy? Czy wystarczy sam talent czy trzeba mieć jeszcze jakiś plan?
Po prawie 30 latach emisji talent show w polskich mediach to chyba już oczywiste, że samo zwycięstwo w takim programie nie wystarczy, żeby zrobić większe zamieszanie na rynku muzycznym.
Jednak z pewnością może pomóc w osiągnięciu pewnego rodzaju sławy. Warto mieć plan i doświadczenie. Dla mnie sława nigdy nie była celem samym w sobie. Szedłem do The Voice of Poland czy Idola, czy jeszcze wcześniej do Bitwy na Głosy, żeby zaprezentować swoją muzykę i wrażliwość muzyczną.
Co jest trudniejsze występ przed jurorami czy przed publicznością na koncertach?
To dwie zupełnie inne formy występów publicznych. W jednej i drugiej to również kwestia doświadczenia. Osobiście wolę koncerty z publicznością, bez werdyktów i porównywania, kto zaśpiewał albo zagrał lepiej. Mimo że często uczestniczyłem w wielu „plebiscytach”, konkursach muzycznych to nigdy nie była to moja ulubiona forma prezentacji muzyki. Ale co do trudności jednej i drugiej to zależy jaką sobie sami narzucimy poprzeczkę i czego oczekujemy. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby odbiorca, niezależnie czy juror, czy jakikolwiek widz poczuł coś więcej niż tylko dźwięki i tekst.
Występując w talent show zmieniałeś gatunki muzyczne, co przełożyło się na uznanie jurorów i publiczności. Po The Voice of Poland zacząłeś nagrywać płyty, koncertować. Najbardziej oryginalnym był chyba mini recital jaki zaśpiewałeś w czasie pandemii ze swojego okna. Czy masz jeszcze jakieś inne nietypowe, wyjątkowe wspomnienia z Twoich występów?
W talent show starałem się trzymać swojej stylistyki około rockowej, repertuar był często ustalany wspólnie z produkcją. Pierwszą płytę wydałem ponad rok przed moim udziałem w The Voice, a sam program pozwolił mi pokazać twórczość mojego zespołu Black Jeans szerszemu gronu odbiorców.
Po programie dalej jako niezależny artysta wypuściłem „Być może ostatnią płytę”, którą mogłem zagrać na antenie Trójki, w studiu im. Agnieszki Osieckiej w Warszawie. Dawniej często grywałem na ulicy, co zawsze świetnie wspominam, a do tego poznałem tam masę świetnych ludzi. Często grałem w pubach i restauracjach, skąd również wyciągnąłem wiele relacji i świetnych zdarzeń. Koncerty pandemiczne w oknie mojego mieszkania owszem zapadły w pamięć wielu sąsiadom, również ogólnopolskie media podchwyciły temat i nagłośniły moją inicjatywę.
Ostatnimi laty cenię sobie występy zagraniczne dla Polonii. Grałem na Islandii, w Szkocji, Szwajcarii, kilkukrotnie we Włoszech. To świetna okazja, żeby robić muzykę i zwiedzać piękny świat.
Polonia amerykańska kojarzy Cię także z dość oryginalnego pomysłu, otóż zacząłeś śpiewać znane polskie przeboje w wersji anglojęzycznej w cyklu „Ale po angielsku”. Skąd ten pomysł, zazwyczaj wokaliści śpiewają polskie covery amerykańskich klasyków?
W zeszłym roku mój przyjaciel z The Voice – Mateusz Psonak sam zaczął publikować zagraniczne hity śpiewając przetłumaczone przez siebie teksty po polsku. Stwierdziliśmy razem, że to może być ciekawe, jak ja zacznę tłumaczyć polskie kawałki na angielski. W ten sposób, przez ponad pół roku, moje tłumaczenia/covery obejrzały dziesiątki milionów ludzi na całym świecie, w tym dużo Polonii w Stanach. Bardzo się cieszę, że moje wersje, aż tak przypadły do gustu zwłaszcza Wam.
Czy trudno tłumaczy się tekst piosenki z polskiego na angielski? Język polski ze swoimi zawiłościami gramatycznymi, idiomami itp. nie jest chyba najłatwiejszy do przekładu, poza tym nowa wersja powinna mieć podobny rytm oraz ilość sylab jak oryginał.
Podobny rytm słów, ilość sylab i zbliżona melodyka to dla mnie najważniejsze kwestie. Tekst w moim zamyśle ma jak najwierniej oddawać meritum. Nie jestem ani native speakerem ani tłumaczem, więc robię to trochę na własną rękę, ze swoim wyczuciem i znajomością języka. Kilka z tekstów, które zaśpiewałem to oryginalne tłumaczenia pierwotnych twórców. Traktuję to jako ciekawostkę muzyczną i dodatek do mojej własnej twórczości. Jednak często jest to bardzo ciężkie zadanie.
Jak dokonujesz wyboru, który polski hit weźmiesz na swój warsztat? Czy jest to Twój subiektywny wybór czy może sięgasz po opinie Twoich fanów i słuchaczy? Który z utworów był dla Ciebie największym wyzwaniem?
Czytam komentarze moich odbiorców i staram się nimi sugerować. Szukam prawdziwych polskich evergreenów, które jednocześnie podobają mi się i pasują do mojego wokalu. Niełatwy dla mnie był Sen o Warszawie, czy Jaskółka uwięziona.
Dzięki cyklowi „Ale po angielsku” i nie tylko jesteś bardzo popularny w sieci. Twoje nagrania robią furorę. Zaprzyjaźniona z naszym portalem Aneta z Kalifornii napisała, że piosenek tych słucha razem z mężem, który pochodzi z Afryki i on teraz rozumie to, co kilkakrotnie wcześniej słyszał w oryginale. Czy śledzisz opnie na temat Twoich poczynań, czy masz już swoje fancluby?
Niezwykle się cieszę, że docieram do nowych słuchaczy, w gruncie rzeczy bardzo mi na tym zależy. Zbieram grono fanów, tak naprawdę, od kiedy śpiewam. Na przestrzeni ostatnich 10 lat widzę jak coraz więcej osób przychodzi na moje koncerty i jest aktywnych w sieci wspierając moją muzykę. Jestem im za to ogromnie wdzięczny!
Jestem w kontakcie z dziewczynami z moich fanklubów i oficjalnej grupy na Facebooku i muszę przyznać, że dają mi ogromne wsparcie, choćby nawet aktywnie działając w Internecie.
Obserwując Twoje muzyczne poczynania śmiało możemy powiedzieć, że starasz się być oryginalny i nietuzinkowy. Zagrałeś wspomniany koncert z okna, nagrałeś teledysk z użyciem sztucznej inteligencji, koncertowałeś z topowymi wykonawcami. A co masz w planach? W jakim kierunku pragniesz rozwijać swoją karierę?
Staram się szukać dobrych inspiracji, a jeśli wychodzi mi coś oryginalnego to bardzo dziękuję za te słowa.
Z pewnością staram się konsekwentnie iść dalej i robić jak najwięcej. W planach są kolejne nowe utwory, które już niebawem. Z pewnością nieustannie koncerty, w najróżniejszych formach. Właśnie jestem w trakcie swojej I klubowej trasy po Polsce, to daje mi dużo energii do dalszych działań. A moje plany na bieżąco ujawniam w mediach społecznościowych. Zwłaszcza na Instagramie i Facebooku.
I na koniec, takie przekorne pytanie. Gdybyś nie śpiewał, to kim byłbyś?
Perspektywa kompletnie dla mnie abstrakcyjna, bo śpiewam od 13 roku życia i to mój jedyny wykonywany zawód, od ponad 10 lat. Ale, z racji że mam szerokie zainteresowania, nie tylko związane z muzyką, to mógłbym śmiało oprowadzać turystów jako przewodnik po Trójmieście, a może uczyłbym angielskiego? Nigdy się nie dowiemy.
Dziękując za wywiad życzymy Ci wielu sukcesów i… no właśnie, czego można Ci jeszcze życzyć?
Mnie można życzyć przede wszystkim jak najwięcej koncertów, bo po to robię to wszystko 🙂
Oczywiście pomóc mi można w najprostszy sposób – wchodząc na moje media społecznościowe i zostawiając obserwacje, a następnym razem słuchając mojej muzyki chociażby na Spotify. Zawsze jestem wdzięczny za wszystkie uwagi komentarze i Wasze relacje ❤️
Facebook: Adam Kalinowski
Instagram: @adam.kalinowski.official
YouTube: Adam Kalinowski – YouTube
Spotify: Adam Kalinowski
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.